Tak było!

2021-06-15
Grafika artykułu: Tak było!
Przybyli – zatrąbili – pogoda ducha zwyciężyła! Wiele frajdy i estetycznych doznań zabrał ze sobą każdy, kto nie wystraszył się porannego deszczu i południowego chłodu; kto wszedł na zamkowe wzgórze, wdrapał się na dziedziniec w ruinach, potem przemaszerował z konfederatami pod pomnik, oddal z nimi salwę z muszkietów i pomaszerował na koncert na rynek. I nikt już nie pamięta, kto i kiedy nazwał ten „Festiwal hejnalistów” pierwszym (bo nie organizatorzy). Ale wielu później twierdziło, że za rok będzie następny.

Zaczęło się na drodze na zamek 
Ponieważ zgłosili się uczestnicy konkursu z dość odległych stron, wraz z dyrektor Małgorzatą Dziadkowiec postanowiłyśmy ustawić się z szykowną tyczką z plakatem festiwalowym (którą  zrobiła nam zawczasu Gosia Mirek z naszego GOK-u). Czekałyśmy zatem w roli kierunkowskazu i komitetu powitalnego. I bardzo słusznie, jak się okazało, nasi goście chętniej wybieraliby bitą drogę do Leśnego Ogrodu, a niż leśną na zamek. 

Na zamkowym dziedzińcu 
Tu, w sercu zamku, przygotowane było (przez kierownika naszej orkiestry Mirosława Twardosza z ekipą) stanowisko szanownego jury. Zasiedli w nim: przedstawicielka myśliwskich sygnalistów Katarzyna Bylica, tamburmajor Reprezentacyjnej Orkiestry Wojskowej Tomasz Stronias i etnolog, multiinstrumentalista, dyrektor Domu Ludowego w Bukowinie Tatrzańskiej, a tak w ogóle człowiek orkiestra kochany przez media, czyli Bartłomiej Koszarek. 

  

Nasi uczestnicy przybyli co prawda nielicznie, ale za to jak malowniczo. Górale żywieccy, górale kliszczacy, pasterscy trombici i Tomasz Mucha z Gminnej Orkiestry Dętej w Lanckoronie - wielkie brawa dla niego i jego trąbki, którą ratował honor naszych stron. Hejnałami religijnymi przypominał, że to u nas jest ta słynna Kalwaria Zebrzydowska. Myśliwi pochowali się po lasach i wcale nie przyszli grać w konkursie, ale kunszt sygnałów łowieckich zaprezentował nam na pocieszenie Robert Bylica. Radny Małopolski wdrapał się na ruiny zamku i reprezentował w tej pierwszej części Komitet Honorowy Festiwalu. Z tej też przyczyny nie mógł wziąć udziału w konkursie, choć jury już chciało mu dawać najwyższe noty i buntowało się, że przecież regulamin nie wyklucza radnych małopolskich. Może i nie wyklucza, ale ostatecznie uznaliśmy, że nie wypada, skoro reprezentuje sponsora. Uprosiliśmy go jednak, żeby nam bez konkursu grał na górze i zagrał także na koncercie finałowym. Może myśliwi go usłyszą i następnym razem zgłoszą się do konkursu. 

    

Konkurs w ruinach był kapitalny. Niosło wokół sygnałami, wśród wykonawców panowała braterska atmosfera, zero niezdrowej rywalizacji. Żeby nie być gołosłownym, taki oto przykład: powiedzcie mi, w którym konkursie żona jednego uczestnika pomaga innym. A kliszczcka góralka Magdalena Oskwarek z Trzebuni potrafiła stanąć i podtrzymać trombity ojcu i synowi Kukuczkom – góralom z Koniakowa. To się nazywa góralska solidarność. I jakie malownicze daje efekty! Jury postanowiło dać pani Magdzie specjalne wyróżnienie za tę postawę.

Razem z konfederatami
Jeszcze bardziej malowniczo zrobiło się, gdy na nasz dziedziniec dotarli ni mniej, ni więcej, tyko konfederaci barscy. Przyjechali do tej lanckorońskiej twierdzy konfederackiej, szlakiem konfederacji, aż z Sanoka, by uczcić 250. rocznicę bitew lanckorońskich. Palili na wiwat aż się kurzyło i ptaki pouciekały, za to ludzie wylegli z każdego załomu murów i zza każdego krzaka. Od razu zaczęło się szkolenie z użycia muszkietu, aż musieliśmy ich powstrzymywać, żeby sobie coś ekstra zachowali na koncert na rynku. Nasi jurorzy, równie malowniczy, jak wykonawcy, nie dali się odciągnąć od pracy i z wielkim samozaparciem sumiennie czynili swoją powinność. Robert Bylica trąbił na zmianę z uczestnikami konkursu, którzy już dawno przestali grać na ocenę, tylko po prostu robili to, co lubią, a ludzie mieli niemałą frajdę. 

   

Telefony i aparaty w górę! Kiepski zasięg nie przeszkodził w pakowaniu tych fotograficzno-filmowych zdobyczy na swoje Facebooki. Między nimi uwijały się Gosia Mirek, która przygotuje nam film i Paulina Tomczykiewicz z Urzędu Gminy, której zdjęcia prezentujemy. Gdzieś w całym tym radosnym zamieszaniu mignęło mi logo Radia Kraków. I napisali o nad na swojej stronie, i pokazali filmik. Super, że przybyli na samą górę. Dziękujemy.

  

Marsz, marsz... ku Wierze i Wolności
Dwie godziny minęły całkiem szybko i trzeba się było zbierać na dół, a po drodze wyszedł nam naprzeciw drugi członek Komitetu Honorowego, czyli nasz wójt Tadeusz Łopata. Z konfederatami palącymi z muszkietów na wiwat, trąbiąc na prawo i lewo, razem zeszliśmy do pomnika Wiara i Wolność, gdzie czekała na nas dyrektor Małgorzata Dziadkowiec (która nikt nie wie kiedy zniknęła z góry) i Góralska Orkiestra Dęta ze Skomielnej Czarnej i Bogdanówki, która przywitała nas marszowo i patriotycznie. 

      


Wójt z panią dyrektor złożyli pod pomnikiem kwiaty, konfederaci oddali honory poległym kamratom salwą z muszkietów, a później wszyscy uczciliśmy ich minutą ciszy.

  

Przeszliśmy, prowadzeni przez konfederatów i orkiestrę, do rynku, a tam czekała już na nas przewodnicząca Komitetu Honorowego, Członek Zarządu Województwa Małopolskiego Iwona Gibas, którą w tym czasie podejmowała nasza Gminna Orkiestra Dęta z Lanckorony i przewodniczący Rady Gminy Ryszard Frączek. Po drodze upolowała nas ekipa Telewizji Kraków z Niną Janus i pięknie zaprezentowała Festiwal w Kornice Krakowskiej jeszcze w tym samym dniu o godz. 21.30. Sami zobaczcie (8. minuta). Dziękujemy. 

  

Na lanckorońskim rynku
Na szczęście nie padało, tylko wiało. Ale gdyby nawet pokropiło, to wykonawców chronił dach z namiotu, który rozłożyli życzliwi ludzie z Gminnego Zakładu Budżetowego. Wielkie dzięki szefowi i jego pracownikom. I wszystkim, którzy przybyli na rynek, pomimo niesprzyjającej aury. Mirek Twardosz z kolegami z orkiestry rozłożyli „trybuny”, Kornelia Dzidek i Jadwiga Florek z Muzeum pilnowały, by nam wykonawcy nie padli z głodu i pragnienia.

 
  

Koncert czas zacząć
Nasza orkiestra powitała korowód wchodzący na rynek hymnem Lanckorony i wiązanką utworów patriotycznych. Cenne przypomnienie, że przecież mamy swój hymn. Od razu pomyśleliśmy, że trzeba będzie coś wkrótce zrobić, żeby go bardziej spopularyzować. Ale na razie trzeba było się skoncentrować na koncercie finałowym. Wójt serdecznie witał przybyłych gości, nawiązując do 250. rocznicy bitew lanckorońskich konfederacji barskiej. Zaprosił na scenę Komitet Honorowy i komitet organizacyjny festiwalu. Komitet organizacyjny, czyli Małgorzatę Dziadkowiec – dyrektor GOK, Marię Wędzichę – przedstawicielkę Intrady. Towarzystwa Przyjaciół Orkiestry Dętej w Lanckoronie, Mirosława Twardosza – kierownika naszej orkiestry i moją dziennikarską osobę – też z ramienia GOK. 

    
 


Były powitania, podziękowania naszym Gościom z Urzędu Marszałkowskiego, bo i było za co dziękować. Bez ich wsparcia nie byłoby Festiwalu, a dzięki finansom przyznanym z Mecenatu Małopolskiego był i Festiwal, i nowy puzon dla orkiestry. I jak tu nie okazać wdzięczności? Pani Wicemarszałek Iwona Gibas schodziła ze sceny tuląc anioła podarowanego jej przez wójta Tadeusza Łopatę. W tym czasie Małgorzata Dziadkowiec i Maria Wędzicha powitały uczestników konkursu festiwalowego, przedstawiły znakomite jury, zwycięzców konkursu i wykonawców koncertu.

    

Najpierw koncertowała Góralska Orkiestra Dęta ze Skomielnej Czarnej i Bogdanówki. Trochę patriotycznie, trochę standardów, trochę góralszczyzny. Ta orkiestra liczy 19 lat i ma za sobą około 700 koncertów w różnych częściach Polski i zagranicą; nawet na Placu Świętego Piotra w Watykanie i w Chinach. Lanckorona przyjęła ją otwartym sercem. 

    

Stań do parolu, odbierz go śmiało 
Ponieważ my przez cały rok czcimy rolę Twierdzy Lanckorona w konfederacji barskiej, więc uznaliśmy, że jest to dobra okazja, żeby wręczyć nagrody zwycięzcom części muzycznej interdyscyplinarnego konkursu gminnego pod tym tytułem. Najpierw na scenie gościliśmy laureatów oraz jurorów tej części konkursu i uhonorowaliśmy zwycięzców. Później laureatów zgarnął dyrektor szkoły w  Jastrzębi Paweł Kołodziej, sformował w międzyszkolny chórek i wspólnie wykonali pieśni konfederackie.

           

Konfederaci na poważnie i wesoło
Poszczególne punkty naszego koncertu przeplatały prezentacje zwycięskich sygnałów i występy konfederatów barskich. Zaczęli bardzo serio. Paweł Skowroński (na co dzień historyk, przewodnik muzealny w Sanoku, założyciel grupy) odczytał Akt założycielski konfederacji barskiej. Gdy zabrzmiały słowa: „My prawowierni chrześcijanie katolicy rzymscy, naród polski, wierny Bogu i Kościołowi, wolnym królom i kochanej ojczyźnie…”, widownia powstała z miejsc, choć nikt jej o to nie poprosił. Na stojąco, z szacunkiem wysłuchaliśmy tych podniosłych słów.

 

Później już było zabawnie, choć chwilami groźnie. Na przykład, kiedy postanowili pozyskać rekruta do konfederacji i wypatrzyli „znaczną osobę”, czyli naszego wójta. W przyśpieszonym tempie musiał nauczyć się obsługiwać muszkiet, a i robić szablą. Muszkiet wypalił, a po naukę robienia szablą przeszedł na tyle, by usłyszeć sakramentalne „nada się”. Konfederaci nie odpuścili też damie – wicemarszałek Iwonie Gibas. Musiała dowiedzieć się, jaka jest rola białogłowy w konfederackich szeregach, a i z muszkietu wypalić. 

        

Logo GOK z symbolem twierdzy
Bogaty program koncertu dopełniła prezentacja naszego nowego logo przez przewodniczącego komisji konkursowej na jego zaprojektowanie, prof. ASP dr. hab. Jerzego Kucię oraz wręczenie nagród laureatom konkursu. Zwyciężył projekt Piotra Latuszka. Profesor podkreślał, że projektowanie logo to osobna dziedzina sztuki użytkowej i wyrażał uznanie dla amatorów, którzy podjęli się tego trudnego zadania – jak się okazało, skutecznie.

  

Jak lanckorońska orkiestra rozpędziła chmury
Na zakończenie, już w bardziej rozrywkowym klimacie zagrała orkiestra gospodarzy, czyli nasza, żegnając publiczność i gości radosnym dźwiękami, rozpędzającymi chmury nad Lanckorona. Czy skutecznie? A jakby inaczej – przecież jeszcze w niedzielę wieczorem zaświeciło nam słońce i zostało z nami na następne dni.



     



I jeszcze refleksja na koniec…
…tego obszernego materiału. Zaprosiliśmy do udziału w konkursie wykonawców z kilku okolicznych powiatów. Słaliśmy e-maile i dzwoniliśmy do kilkudziesięciu ośrodków kultury, orkiestr, zespołów ludowych, szkół muzycznych itd. Zapowiedzi festiwalowego konkursu ukazały się na portalach internetowych, w prasie regionalnej i Radio Kraków. To pierwsza taka impreza po przestoju covidowym, co zapewne częściowo tłumaczy inercję i odzwyczajenie się od fizycznego uczestniczenia w różnych wydarzeniach. Dlatego zamieszczamy tę obszerną relację z fotorelacją, niezależnie od filmu i transmisji on-line na naszej stronie, zrealizowanej przez Marcina Łukasiewicza, by tym, którzy w przyszłości będą zastanawiali się, czy warto brać udział w  takich wydarzeniach przypomnieć, że nawet w pocovidowym świecie, nawet w nienajlepszej pogodzie, można cieszyć się wspólnymi działaniami, spędzaniem czasu w gronie pasjonatów, poznawaniem nowych ludzi i miejsc. Nasi goście z różnych stron wyjechali od nas zadowoleni, zachwyceni urokiem Lanckorony i pełni wrażeń. Oni tu wrócą na pewno. Piszą sms-y i dziękują za wspólnie spędzony czas. Mówią, że było warto.



Projekt „Festiwal hejnalistów z lanckorońskiego wzgórza” został zrealizowany przez Intradę. Towarzystwo Przyjaciół Orkiestry Dętej w Lanckoronie we współpracy z Gminnym Ośrodkiem Kultury w Lanckoronie przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego. 

Sponsorami Festiwalu byli ponadto: Maspex Wadowice i Lody Mili. Serdecznie dziękujemy.




Autor:
Anna Witalis-Zdrzenicka

Zdjęcia:
Paulina Tomczykiewicz
 
2024-12-06 Festiwal Anioł w Miasteczku 2024 - program
2024-12-06 Koncert zespołu Czarny Motyl w Café Pensjonat
2024-12-06 Anioł w Miasteczku - charytatywnie
2024-12-06 Spektakl performance Źródło
2024-12-07 Zapalenie światełek na lanckorońskiej choince


Archiwalna strona www